Wiktoria Borowska z Zaborza skończyła 100 lat! I jak to w życiu bywa, a w tak długim szczególnie, lepsze chwile mieszały się z tymi gorszymi. Mimo wszystko pani Wiktoria w dobrej kondycji przekroczyła magiczny wiek ...
Wiktoria Borowska z Zaborza skończyła 100 lat! I jak to w życiu bywa, a w tak długim szczególnie, lepsze chwile mieszały się z tymi gorszymi. Mimo wszystko pani Wiktoria w dobrej kondycji przekroczyła magiczny wiek.
Wraz z synem Janem i synową Marią sędziwa Jubilatka gościła w piątek, 25 stycznia w swoim domu szczególnych gości: wójt Małgorzatę Grzywę, przewodniczącego rady gminy Piotra Śreniawskiego, radnego i sołtysa Zaborza Adama Nowotarskiego oraz przedstawicielki Urzędu Stanu Cywilnego i KRUS-u. Wszyscy bez wyjątku pospieszyli z najlepszymi życzeniami dla Jubilatki.
– Jest mi niezmiernie miło, że możemy się tu spotkać w tak wyjątkowych okolicznościach. W imieniu swoim i pozostałych mieszkańców naszej gminy życzę Pani aby dalsze lata życia były dla Pani pełne radości, pogody ducha i zdrowia, oraz upływały w atmosferze zasłużonego wypoczynku – powiedziała pani wójt, po czym odczytała list gratulacyjny od premiera Donalda Tuska.
Pani Wiktoria urodziła się w 1913 roku w Niemczech, gdzie jej ojciec najął się u miejscowego gospodarza. – Z tego co wiem, wrócili do kraju, gdy mama miała 7 lat w rodzinne strony ojca, w okolice Wadowic – wyjaśnia syn, 70-letni Jan, .który wraz z małżonką Marią opiekują się starszą panią.
Pani Wiktoria miała siostrę-bliźniaczkę, która przeżyła zaledwie 7 lat. Przechodząc przez Skawę, nabawiła się zapalenia płuc i, niestety, choroba ją pokonała.
Nasza bohaterka wyszła za mąż na rok przed wybuchem II wojny światowej, w styczniu 1938 r. Urodziła trzech synów i córkę. Z czworga dzieci mamy nie przeżyła córka.
Małżonek pani Wiktorii całe zawodowe życie pracował w gospodarstwie rybnym na Adolfinie. Żył krótko.
– Miał tylko 66 lat, zmarł w 1972 r., rok po odejściu na emeryturę. Śmierć miał lekką, w łóżku – opowiada syn.
Co tu dużo ukrywać, pani Wiktoria wygląda znacznie młodziej, niż wynikałoby to z metryki. Ma jasny umysł, nieco problemów sprawia jej chodzenie, dlatego korzysta z chodzika. Przez większą część życia zajmowała się domem i gospodarstwem.
– Cztery krowy zawsze były, świnie, roboty nie brakowało – kwituje syn pani Wiktorii.
Lubi… obierać ziemniaki, robi to z przyjemnością, bynajmniej nikt jej do tego nie zmusza. Jest ciekawa świata, chętnie ogląda wiadomości w telewizji, słucha radia.
Gdy pytam o receptę na przeżycie tylu lat, w odpowiedzi słyszę: „dużo pracy, nie żałować sobie tego, co się lubi (to o jedzeniu)”.
– Mamie trochę brakuje kontaktu z ludźmi w jej wieku, niestety, wszyscy już poumierali – dopowiada synowa Maria.
Na szczęście tę lukę wypełniają wiekowej zaborzance wnuki, których ma 18!
– Co do kolejnych pokoleń, to trudno byłoby zliczyć wszystkie pra- i praprawnuki – śmieje się pan Jan.
– Pani Wiktorio, nie ma co, za 100 lat znów się spotykamy – rzucił na odchodnym Piotr Śreniawski.